niedziela, 27 września 2015

Rozdział 5

*Tydzień później
Właśnie wracasz z uroczystości rozdania dyplomów. Wieczorem zamierzacie wyjść z Agathą do znajomych. Nie chciałaś się zgodzić ale miałaś do wyboru albo przyjaciół albo klub. Wiadome co wybierasz.
-Dobra to powiem Matt'owi co robimy, przygotuje mu kolacje i możemy wyjeżdżać.
-Ejj, ejj, ejj!! Wróć! Co zrobisz?-dopytuje Agatha, a ty nie rozumiesz o co jej chodzi.
-Przygotuje Matt'owi kolację i powiem o naszych planach.
-Wiedziałam.
-Co znowu?
-Nic, nic. Idź już będę za dwie godziny.- mówi po czym odchodzi.
Wchodzisz do bloku i wsiadasz do windy.
-Cześć.- mówisz otwierając drzwi.
-No pochwal się dyplomem.
-Proszę. Masz i zazdrość.
-No, no gratulacje. Może wybierzemy się dzisiaj na kolacje, żeby to uczcić.
-Haha ktoś ma Cię przyjść odwiedzić, że chcesz wybyć z domu? Nie, dzięki, a po drugie wychodzę dzisiaj ze znajomymi. Zrobię Ci kolację i będę się zbierać.- mówisz idąc w stronę łazienki. Myjesz ręce po czym kierujesz do kuchni.
-To na co masz ochotę, Anderson?-pytasz go zakładając fartuch.
-Zadowolę się makaronem.- prycha i wraca do oglądania telewizji.
-Okay.- nie odezwał się do Ciebie aż do momentu gdy wychodziłaś.- To ja zmykam. Widzimy się jutro.
-Cześć.- odpowiada szorstko i zamyka się w sypialni. Nie przejmujesz się nim jednak ponieważ zaczyna dzwonić Twój telefon. Bierzesz swój klucz i idziesz do windy.
-Możemy już iść?- pyta zniecierpliwiona Agatha siedząc pod blokiem na ławce.
-No to ba.


Jesteś kompletnie pijana. Obiecałaś sobie, że nie będziesz pić. Jednak złamałaś obietnice. Przyjechałaś taksówką pod blok. Gdy wchodzisz widzisz biegnącego Matt'a. Płacisz kierowcy i chwiejnym krokiem zbliżasz się do wejścia do bloku. Słyszysz za sobą kroki.
-Jesteś pijana.- mówi wyraźnie rozzłoszczony.
-Obiecałam sobie, że nie będę pić ale jakość mi nie wyszło- chichoczesz.
-No właśnie widać. Będę Cię asekurował z tyłu.
-Dobrze mój bodyguardzie.- znów się śmiejesz. Przez co tracisz równowagę i spadasz w tył. Czujesz na swoich plecach jego mokrą koszulkę, a na policzku jego oddech. Po chwili  nachyla się i składa na nim delikatny pocałunek. Przez Twoje ciało przechodzi dreszcz. Szybko Cię odwraca i wręcz napada swoimi ustami na Twoje. Kładzie ręce na Twoich plecach i przyciska Cię do siebie, wplątujesz swoje ręce w jego mokre włosy i lekko ciągniesz. Matt wydaje z siebie cichy jęk. Całujecie się mocno. Pocałunek jest przepełniony pożądaniem i dlatego postanawiasz przerwać. Kładziesz obie dłonie na jego umięśnionym brzuchu i odpychasz go. Od razu zaczynasz tęsknić za smakiem jego ust.
-Nie możemy...my....nie...- starasz się powiedzieć coś sensownego, jednak nie bardzo Ci wychodzi.
-Wiem, rozumiem. Przepraszam.- mówi wyraźnie zasmucony po czym otwiera drzwi. Drogę do mieszkania pokonujecie w ciszy. Leżąc w łóżku myślisz tylko o jego ustach i o tym jak Cię całował. Coraz bardziej tęsknisz za jego dotykiem. To nie miało tak być....
Próbujesz wstać lecz Twoja głowa Ci na to nie pozwala. Ból jest nie do wytrzymania.
-Dzień dobry. Proszę weź to. Pomaga- stawia na stoliku tabletkę i sok po czym wychodzi z salonu. Mogłaś się zgodzić gdy przekonywał Cię do przeniesienia do sypialni. Jednak nie bo ty zawsze musisz być ta mądrzejsza i unieść się dumą. Sama chciałaś, więc teraz gnij na kanapie. Zażywasz tabletkę i znowu kładziesz się spać. Gdy w końcu czujesz się na siłach wstajesz i idziesz do kuchni. Na lodówce wisi karteczka:
 Jestem na treningu. Powodzenia w leczeniu kaca. Widzimy się wieczorem. Matt
 Jak słodko chyba zaraz zwymiotuję. Biegniesz do łazienki i zwracasz wszystko do kibla. Miałaś rację z abstynencją. Picie nie jest niczym dobrym. To ostatni raz. Kolejna obietnica. Tylko, że tym razem dotrzymasz słowa. Postanawiasz wziąć prysznic. Rozbierasz się i wchodzisz pod gorący strumień wody. Stoisz tak przez moment, a po chwili zaczynasz się myć. Zawijasz ręcznik na włosach, ubierasz świeże ubrania i idziesz położyć się na kanapie. Chcesz włączyć telewizor ale wiesz, że nie zniesiesz żadnego dźwięku głośniejszego od ciszy. Po dłuższej chwili gapienia się bezczynnie w sufit znowu zasypiasz. Budzisz się. Cisza. Matt pewnie jeszcze nie wrócił. Jesteś sama. Dla Twojej bolącej głowy to idealna sytuacja. Cieszysz się chwilą, jednak kilka minut później słyszysz dźwięk przekręcanego zamka i otwieranych drzwi.
-Wstałaś już? Jak się czujesz?- pyta siadając obok Ciebie.
-Idź się może umyj, a później spocony siadaj na mojej kołdrze.
-Brałem już prysznic po treningu- mówi udając obrażonego.
-Chyba wczorajszym.- zaczynasz się śmiać. Jednak Twój nowy wróg nie pozwala Ci na to. Przyciskasz palce do skroni.
-Trzeba ponieść konsekwencję swoich czynów, moja droga.Teraz skoro mówisz, że potrzebuje prysznica to idę go wziąć.- mówi po czym wychodzi.
-Kurwa! Nic nie pamięta-szepcze do siebie aczkolwiek ty wszystko słyszysz. Podskakujesz gdy trzaska drzwiami od łazienki. Co masz pamiętać? Co wczoraj mogło się takiego stać? Nie możesz go przecież zapytać wprost bo przecież ci nie powie. Brawo Eva. Potrafisz sobie zafundować rozrywkę.


Wybaczcie za opóźnienie ale mamy teraz dużo nauki. Mamy nadzieję, że się podoba. Buziaki :*

sobota, 19 września 2015

Rozdział 4

Budzisz się słysząc huk. Podnosisz się, a obok na ziemi leży Twój niewydarzony współlokator. Biegniesz do kuchni, zabierasz przykrywki od garnków i wracasz. Zaczynasz mimo siebie uderzać.
-Wyłącz to. Przycisz. Zrób coś żeby nie było tak głośno.- jęczy leżąc na ziemi.
-Dzień dobry, Matt- krzyczysz najgłośniej jak potrafisz.
-Evo, błagam chociaż raz się zlituj.
-Wybacz ale litości nie mam wpisanej w dowód.- mierzy Cię ostrym spojrzeniem. Wstaje i z wielkim trudem idzie do łazienki. Śmiejesz się z niego. Patrzysz na zegarek. O kurwa. Masz pół godziny do rozpoczęcia zajęć. Biegniesz do łazienki.
-Anderson! Otwieraj te drzwi!!!- krzyczysz i uderzasz rękami w drzwi.
-Wiesz chyba przez tego kaca pogorszył mi się słuch i nie wiem co mówiłaś.
-Anderson błagam. Spóźnię się.
-Kto się śmieje, ten się śmieje ostatni.- słyszysz cichy śmiech za drzwiami.
-Dupek.
-Księżniczko złość piękności szkodzi.
-To ty musisz się złościć przez całe życie.
-Daniels przeginasz w tej chwili.
-Przepraszam?
-Pamiętaj, że jestem starszy.- mówi po czym wychodzi z toalety.
-Dziękuję staruszku- uśmiechasz się i znikasz za drzwiami.

-Siema!- mówisz i całujesz przyjaciółkę w policzek.
-Hej, mała. Co tak późno?
-Anderson zajął mi łazienkę i myślał, że jest zabawny.
-Ciekawe życie z nim masz.
-Taa bardzo. A tak w ogóle to dlaczego nie masz kaca?
-Bo nie piłam wczoraj dużo. Umiem się kontrolować. - widzisz na jej twarzy uśmieszek.
-O matko! Jak mogłam tego nie zauważyć?! Poznałaś kogoś!!
-Nieee no co ty.
-Agatho Thompson znam Cię całe moje pojebane życie i wiem kiedy ktoś Ci się podoba.
-No dobra no. No to wczoraj poznałam Maxa Holta. On jest po prostu cudowny.- zaczęła opowiadać i skończyła dopiero wtedy gdy zajęłyśmy swoje miejsca na sali.

-Witaj księżniczko. Jak zajęcia?- pyta Anderson gdy wchodzisz do mieszkania.
-Anderson chyba musiałam Cię walnąć tymi pokrywkami bo coś z Tobą nie tak.
-Nie pochlebiaj sobie. Nie potrafiłabyś kogoś uderzyć. Jesteś za delikatna.- podchodzisz i bijesz go z całej siły w ramię.- Auć! za co to?
- Naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
-Jeśli powiem, że udaję to przyznasz, że jestem świetnym aktorem prawda?- nie odpowiadasz tylko głośno się śmiejesz. Reszta popołudnia mija w mniej więcej taki sam sposób. Dokuczacie sobie, droczycie się i śmiejecie.

-Ekipa remontowa zaczęła pracę dopiero dzisiaj ponieważ żadna nie miała wolnych terminów wcześniej. No cudownie
-Eva nie panikuj, przecież dobrze Ci się mieszka z panem wytatuowanym.- mówi Agatha gdy rozmawiacie wieczorem przez telefon.
-Taaa genialnie.
-Eva gdzie jest chleb?- słyszysz krzyki Adersona w kuchni.
-Widzę, że on sobie nie może bez Ciebie poradzić. - śmieje się Twoja przyjaciółka.
-Ehh dorosłe dziecko. Idę mu pomóc bo zaraz się rozpłacze. Buźka.
-Buźka. Eva?
-Tak
-Nie uzależnij się od niego.
-O to się nie musisz martwić.- mówisz po czym się rozłączasz.
-Już biegnę z pomocą.- krzyczysz  i kierujesz się w stronę  kuchni.
-Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.
-Nie jadłbyś chleba.- mówisz i odsuwasz szufladę z pieczywem.
Jest kolejny rozdział :D Mamy nadzieję, że wam się spodoba :D Buziaki :*

piątek, 4 września 2015

Rozdział 3

-Studiujesz?- pyta Matt gdy przygotowujesz się na następne zajęcia. Mieszkasz u niego już od niecałego tygodnia. Nie jest jednak tak źle jak myślałaś.
-Nie wiem czy wiesz ale jestem na emeryturze.- droczysz się.
-Co studiujesz?- ignoruje Twoją odpowiedź i zadaje pytanie.
-Przecież mówię, że jestem na emeryturze.- patrzy na Ciebie po czym zaczyna przeglądać Twoje książki.
-Hmm psychologia. Ciekawie.
-Możesz mi to oddać? Chcę się przygotować.
-Ponoć jesteś na emeryturze to po co się będziesz przygotowywać?- wystawiasz mu język i zabierasz książki, a on zaczyna się śmiać.- Słuchaj bo dzisiaj przychodzą moi znajomi i jeśli się zgodzisz to dzisiaj będziesz spać u mnie.- mówi na jednym oddechu, a ty patrzysz na niego zdziwiona. Widzi to i zaraz zaczyna się tłumaczyć.- Będziesz spała sama u mnie, ja będę na kanapie. Nie myśl sobie.
-Prędzej bym skoczyła z balkonu. Może Ci pomóc?
-Z wielką chęcią. Dzięki.- mówi, a ty zabierasz swoje rzeczy, idziesz do sypialni i zamykasz drzwi.- No serio?- pyta zrezygnowany.
-Nie półżartem.- krzyczysz żeby Cię usłyszał.
Czekasz na odpowiedź ale żądna nie przychodzi. Wstajesz z łóżka i chcesz wyjść jednak drzwi się nie otwierają. Szarpiesz po raz kolejny i dalej nic. Zaczynasz panikować. Nie lubisz przebywać w zamkniętych pomieszczeniach.
-Anderson otwieraj te drzwi!!! Natychmiast!!!
-Moja księżniczka się boi zamknięcia?- słyszysz jak się śmieje.
-Nie jestem Twoją księżniczką i otwieraj te cholerne drzwi!!!!- słyszysz dźwięk przekręcanego klucza i drzwi się otwierają. Wybiegasz z pokoju prosto do łazienki i obmywasz twarz zimną wodą. Nie obchodzi Cię rozmazany makijaż. Cała drżysz.
-Ej co jest? Wszystko ok?- pyta wystraszony wchodząc do łazienki.
-Teraz tak. Masz mnie już nigdy nie zamykać samej. Zrozumiano?!- mówisz łapiąc oddech.
-No dobrze. Przepraszam.- przez chwilę stoi w miejscu i patrzy na Twój policzek. Podchodzi i wyciąga dłoń. Nie wiesz co ma zamiar zrobić, więc stoisz oniemiała. Dotyka delikatnie Twojego policzka.- Kto Ci to zrobił?- nie musisz się długo zastanawiać o co mu chodzi. Przez Twój policzek przebiega szrama. Pod makijażem jej nie widać ale teraz gdy już go nie masz jest bardzo dobrze widoczna.
-To nic takiego. Pamiątka z dzieciństwa. Założę się, że jako dziecko wiele razy się wywróciłeś.- mówisz starając się odbiec od tematu.
-Żeby tylko raz. Rodzice musieli ciągle nas obklejać plastrami- wzdrygasz się słysząc słowo "rodzice".
-No widzisz. Nie ma się czym przejmować. Agatha ma przyjść później, więc pośpieszmy się z przygotowaniem wszystkiego dla Twoich znajomych.- mówisz i wychodzisz, zostawiając Andersona ze zdziwioną miną. Jednak po chwili do Ciebie dołącza.

-Miałaś idealną okazję, żeby mu o tym powiedzieć. Czemu tego nie zrobiłaś?- pyta Agatha spacerując po sypialni.
-Bo to moje prywatne sprawy. A po drugie nie ma co rozdrapywać starych ran.
-Jak sobie chcesz. To co idziemy do nich. Na pewno jest tam mnóstwo przystojniaków.- wskazuje brodą na drzwi.
-Jak chcesz to idź. Ja sobie poczytam.
-Skoro tak. Miłego czytania.- wzdycha i wychodzi.

-Eva śpisz?- pyta Matt wchodząc do pokoju.
-Nie widać?
-Oj no przestań. Chodź się z nami napić.
-Napić czy nawalić tak żeby zapomnieć o bożym świecie?
-Wiesz co Ci powiem. Sarkastyczna świnia z Ciebie.
-Dzięki za komplement.
-Co nie oznacza, że jesteś również wspaniałą osobą.
-Matt jesteś już porządnie najebany.
-A no jestem.- mówi roześmiany- Chodź do nas. Za tydzień kończysz szkołę to dobry powód.
-Ja nie piję. Dzięki.- uśmiechasz się delikatnie.
-Skoro tak to dobranoc.- mówi i chwiejnym krokiem wychodzi. Dziwi Cię to. Przez cały Twój pobyt tutaj dogryzaliście sobie, kłóciliście się. jednak dzisiaj jest inaczej. Mimowolnie dotykasz policzka. Już znasz odpowiedź i masz nadzieję, że jutro wszystko wróci do normy...

Rozdział nie wyszedł tak jak chciałam, ale mam nadzieję, że nie jest aż taki zły, Buziaki :*