poniedziałek, 14 grudnia 2015

"To już jest koniec.."- czyli epilog

James Bay- Let it go

Trying fit your hand inside mine

When we know it just don't belong

There's no force on earth

                                       Could make it feel alright, no   



*Dwa lata później
Siedzenie ciągłe w czterech ścianach i próba odnalezienia tam siebie jest raczej kiepskim pomysłem....

Po raz setny dzisiejszego dnia przejeżdżasz palcami po nadgarstku, na którym znajduje się tatuaż.  Nie płaczesz. Nie masz już czym. Przez ostatnie 730 dni nie robiłaś nic innego...Próbowałaś zapomnieć, próbowałaś zacząć od nowa, próbowałaś się odnaleźć, próbowałaś do niego wrócić i zacząć wszystko od nowa,próbowałaś... niestety nie udało ci się....Postawiłaś sobie pytanie, jedno jednak bardzo trafne: dlaczego? Dlatego, ze dalej go kochasz i ciągle o nim myślisz, z każdym dniem coraz częściej.... Obiecał, że będzie czekał. Obietnicy nie dotrzymał. Po 2 miesiącach wyjechał i ułożył sobie życie bez ciebie. Nie chcesz w to wierzyć. Tak bardzo chcesz myśleć, ze on cierpi tak samo jak ty. Tak bardzo tego chcesz... Jesteś egoistka....A co jeśli wróci? Co wtedy zrobisz? Przyjmiesz go i pozwolisz by w końcu cie pozbierał?
Bo jeśli nie on to kto inny…

Trying push this problem up the hill
When it's too heavy to hold
Think now's the time to let it slide
Puk,puk..puk,puk. Otwierasz drzwi
-Wiem, ze nie chcesz mnie widzieć ale ja już tak dłużej nie potrafię.Kocham cie i tylko na tobie mi zależy. Za każdym razem jak patrze na swój tatuaż to nie mogę przestać zarzucać sobie tego, ze cie zostawiłem. Jestem kompletnym idiota.Robiłem problem tam gdzie go nie ma. Doszedłem do wniosku, ze skoro nie przybiegłaś do mnie na drugi dzień to znaczy, ze już się dla ciebie nie liczę. Tak, tak wiem jestem egoista.-mówi na jednym wdechu, a ty patrzysz na niego oniemiała.
-Zacznijmy od początku.-szepczesz.
-Słucham?!-pyta zdziwiony i przybliża swoja twarz do twojej.
-Kocham cie. Obiecaj mi, ze dalej będziesz sobą, a ja będę mną i zacznijmy wszystko od nowa. Pomóz mi się pozbierać.
-O niczym innym nie marze.-mówi i całuje cie, a ty wkładasz w ten pocałunek cala swoja miłość do tego mężczyzny.
So come on, let it go
Just let it be
Why don't you be you
And I'll be me
And I'll be me



Witamy was kochani :*  To już ostatni rozdział na tym blogu. Myślę nad napisaniem kolejnego opowiadania,tym razem z udziałem włoskiego siatkarza, wiec obserwujcie dalej mój profil a w niedługim czasie pojawi się coś nowego ;) To było dla mnie ważne opowiadanie i jestem z nim bardzo zżyta, dlatego dziękuję za każdy komentarz i za 6 450 wyświetleń. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i wam sie podobało:) To tyle na dzisiaj, do zobaczenia kochani :*


sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 13



Nie wiesz czy masz coś powiedzieć,czy czekać aż on zrobi to pierwszy. Siedzicie tak jeszcze przez chwile aż w końcu Matt wstaje i idzie w kierunku drzwi. Waha się przez moment lecz jednak decyduje się wyjść.

-Tez miło cię widzieć-mówisz szeptem i zaczynasz płakać.
*Tydzień później

-Witaj w nowym domu-mówią równocześnie ciocia z Agatha i wnoszą twoje torby do mieszkania. Podekscytowana zaczynasz spacerować i podziwiać prace robotników.  Wszystko jest takie jak chciałaś.

-To ja może teraz pojadę do siebie po resztę rzeczy i wrócę za jakaś godzinę-mówi ciocia i wychodzi.

-Ja tez muszę spadać umówiłam się z Max'em. Obiecuje, ze przyjdę wieczorem.- całuje cię w policzek i opuszcza twoje mieszkanie. Jako, ze jesteś strasznie zmęczona postanawiasz położyć się w sypialni. Delikatnie kładziesz się na łóżku i przykrywasz kocem. Zerkasz na sufit. "Pozbierać się jest 10 razy trudniej niż rozsypać ". Uśmiechasz się. Ten cytat został tam umieszczony na twoja prośbę. Zerkasz na swój lewy nadgarstek i widzisz tatuaż, który zrobiłaś sobie gdy byłaś razem z Matt'em w studiu. Na samo wspomnienie chce ci się płakać. Byłaś z nim taka szczęśliwa i musiałaś wszystko spieprzyć. Słyszysz dzwonek do drzwi. Delikatnie wstajesz,  uważając na żebra i złamana rękę. Otwierasz a przed tobą stoi wysoki brunet z ręka pełna tatuaży.

-Mogę?-pyta cichym głosem.

-Wejdź.-mówisz po czym kierujecie się do salonu. Siada na kanapie i zaczyna się rozglądać.-Może chcesz się czegoś napić?

-Nie trzeba, nie musisz się trudzić. Po prostu usiądź obok mnie.- klepie ręka miejsce na kanapie. Siadasz i czekasz aż zacznie rozmowę.- Chce z tobą porozmawiać.

-Na jaki temat?- pytasz chociaż doskonale wiesz o co mu może chodzić.

-Chciałbym porozmawiać o nas, a w szczególności o tobie.-przełykasz głośno ślinę.

-Dobrze, niech będzie.

-Wytłumacz dlaczego lekarz po operacji stwierdził, ze miałaś szczęście, ze przez wcześniejsze obrazenia nie byłaś w jeszcze gorszym stanie?

-Chodzi o to, ze .... Bo....bo ja... Bo ja cię okłamałam.- szepczesz i opuszczasz głowę w dół.

-Możesz mówić jaśniej-łapie cię za podbródek tak żebyś patrzyła mi prosto w oczy.

-Gdy kiedyś mówiłam ci o tym, ze przestałam trenować bo miałam astmę to.. To nie była prawda. Przestałam trenować ponieważ miałam zbyt poważnie uszkodzone żebra i jakiekolwiek ćwiczenia były dla mnie niebezpieczne.

-Eva, błagam powiedz mi cała prawdę tak żebym nie musiał jej z ciebie wyciągać na sile.- prosi, a ty postanawiasz w końcu mu wszystko wyjaśnić ponieważ zasługuje na to jak nikt inny do tej pory.

-Moi rodzice pomimo tego, ze byli wysoko postawionymi ludźmi biznesu to w domu zamieniali się w całkowicie innych ludzi. Mama często piła  i wyzywała się na mnie. Raz nawet mnie skopała przez co miałam połamane żebra. Zabrała mnie wtedy do szpitala i powiedziała, ze to był wypadek w szkole. Ta szrama, która mam na policzku to tez jej zasługa. Lubiła się bawić ostrymi narzędziami, stad pełno blizn i to nie tylko ta na policzku. W wieku 6 lat zostałam zgwałcona przez własnego ojca, a później było to już na porządku dziennym.-z twoich oczu zaczęły płynąć łzy ale nie mogłaś się poddać już zbyt dużo powiedziałaś żeby się teraz poddać. Matt chwyta cię za rękę.- Codziennie przychodziłam do szkoły z nowym siniakiem lub szrama. Nikt się tym nie zainteresował, a gdy poskarżyłam się raz nauczycielce,ta zadzowniła do domu i powiedziała to matce. Zapewne domyślasz się jaki był tego finał. Gdy ciotka do mnie zadzowniła i powiedziała, ze mieli wypadek,w którym zginęli nie wiedziałam czy mam płakać czy się cieszyć bo w końcu to  moi rodzice. Dzień przed pogrzebem jest wszystko opowiedziałamPopadłam w depresje. Nie było ze mną kontaktu przez pól roku. Gdyby nie Agatha to nie wiem co by się działo i jak bym mogła skończyć.

-Przestań! Nie mów tak-przerywa ci Matt i jeszcze mocniej ściska twoja jedyna sprawna rękę.

-Tylko, ze to prawda.

-Dlaczego nie chciałaś mi tego powiedzieć wcześniej?

-Gdybym ci powiedziała,ze byłam bita i gwałcona to co byś zrobił? Cofnął czas? Wszedł do moich wspomnień i je wszystkie wymazał?  Chciałam nawet bardzo chciałam ci powiedzieć ale cholernie się bałam. Na dodatek przylazła ta twoja dziunia i już nie wiedziałam co myśleć. Po prostu uciekłam bo tak było dla mnie najłatwiej.

-Eva, gdybyś mi powiedziała to zrobiłbym wszystko co w mojej mocy żebyś o tym nie myślała. Na początku strasznie mnie irytowałaś i byłaś mega sarkastyczna ale z czasem zacząłem się w tobie zakochiwać. Eva, jesteś dla mnie wszystkim i cię kocham-kleka przed tobą i kładzie dłonie na twoich policzkach po czym składa delikatny pocałunek na twoich ustach-Umierałem ze strachu jak się dowiedziałem o twoim wypadku. Siedziałem w tym cholernym szpitalu 24 godziny na dobę i czekałem aż się w końcu obudzisz. Ten raz kiedy przeszedłem gdy się obudziłaś... Myślałem, ze to sen. Wyszedłem bo nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Proszę daj nam druga szanse.-patrzysz na jego zatroskana twarz i wiesz, ze nie możesz mu tego zrobić. Nie możesz go skrzywdzić.
-Matt darzę cię bardzo ale to bardzo silnym uczuciem i byłam głupia, ze uciekłam zamiast wszystko wyjaśnić ale teraz nie mogę do ciebie wrócić.
-Nie rozumiem.-mówi odsuwając się od ciebie.
-Nie mogę ci tego zrobić. Nie potrafię do ciebie wrócić nie potrafiąc powiedzieć ci tego co najbardziej chcesz usłyszeć.  Daj mi czas. Muszę się poskładać i odnaleźć siebie.-Matt wstaje i idzie w kierunku drzwi.
-Będę na ciebie czekał choćby to miało trwać cale moje cholerne życie.

Przepraszamy za opóźnienie, za tydzień pojawi się epilog :(

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 12


-Jeju, Eva... Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam. Ty idiotko nie rób mi tego więcej. Jesteś moja przyjaciółką i kocham cię najbardziej na świecie.-mówi Agatha, lekko cię przytulając.
-Ja ciebie tez. Już nigdy więcej obiecuje.
-Jak się masz?-pyta siadając na krześle obok.
-Cudownie. Dawno nie byłam na wakacjach i taki wypoczynek dobrze mi zrobi
-Gdybyś nie była cała w bandażach to byś ode mnie dostała.
-Muszę jakoś się trzymać. Mam połamane chyba wszystko co jest możliwe.
-Na pewno nie wszystko. Rozmawiałam z lekarzem.
-Ja nie miałam tej przyjemności ponieważ nic mi nie chce na razie powiedzieć.
-Boi się, bo dopiero się obudziłaś.  Trzy tygodnie leżałaś w śpiączce możesz być w jakimś szoku czy coś w tym stylu.- rozsiadła się wygodniej w fotelu i zaczęła opowiadać to co cię ominęło przez te trzy tygodnie.
-Dobra, mała ja już spadam nie będę cię przemęczać.
-Czy...czy...czy on tu był?-wzdycha zapewne domyślając się o ci chodzi
-Tak. Siedział tu codziennie. Nawet teraz jest na korytarzu i pewnie zaraz mnie przepyta.
-Mówił coś?
-Słyszałam jak coś do ciebie mówił ale przez drzwi ciężko było zrozumieć co.
-Rozumiem-mówisz rozczarowana.
-Jeśli chcesz to go zawołam.
-Nie dzięki, chyba się prześpię.
-Jak wolisz. Na razie
-Pa.-mówisz i drzwi się zamykają. Chcesz się podnieść lecz nie dajesz rady. Żebra ci na to nie pozwalają. Wpadasz na pewien pomysł. Naciskasz guzik przywołujący pielęgniarkę i czekasz aż się pojawi.
-Coś nie tak,panno Daniels?
-Mogę prosić o telefon?
-Już przynoszę.
Po kilkunastu minutach leżysz i gapisz się w sufit. Załatwiłaś to co miałaś załatwić i teraz nie masz co ze sobą zrobić. Twoje powieki stają się coraz cięższe aż w końcu zasypiasz.
*Tydzień później
Stoisz przed marmurowym grobem w czarnej sukience i ciemnych okularach, które zasłaniały podpuchnięte od płaczu oczy oraz śliwa, która zrobił ci twój tata na dzień przed wypadkiem. Obok ciebie stoi twoja ciotka. Pogrzeb już się skończył i wszyscy odjechali do domów. W kościele nie mogłaś słuchać jak wszyscy znajomi twoich rodziców wychwalali ich jakby byli ósmym cudem świata.... To ty wiedziałaś jacy byli naprawdę i tylko ty. Twoje rozmyślania przerywa twoja ciotka.
-Już jesteś bezpieczna,już nikt cię więcej nie skrzywdzi obiecuje ci to. Twój koszmar się skończył.- ona jedyna wie do czego dopuszczali się twoi rodzice. Opowiedziałaś jej to wszystko ostatniej nocy. Nie mogła uwierzyć, że niczego nie zauważyła... Nikt nie zauważył....
Budzisz się z ogromnym bólem w klatce piersiowej. Nie wiesz czy to przez połamane zebra czy to przez to gorzkie wspomnienie.
-Kochanie,  lekarz powiedział, że w przyszłym tygodniu można cię wypisać ze szpitala. Dlatego jeśli pozwolisz to wprowadzę się na trochę do ciebie żeby się tobą zająć.
-Dziękuję ci ciociu, za wszystko. Powiedz mi tylko jak niby chcą mnie wypisać gdy ja nawet nie potrafię usiąść?
-Spokojnie. Wszystko da się zrobić. Przez ten tydzień będzie do ciebie przychodził fizjoterapeuta i się tobą zajmie tak żebyś chociaż w najmniejszym stopniu odzyskała sprawność.
-Dzień dobry, mógłbym prosic żeby na chwile opuściła pani sale?-pyta doktor wchodząc do pokoju. Ciocia nic nie mówiąc wychodzi i machać ci na pożegnanie.- Jak się dzisiaj czujemy?
-Chyba lepiej niż wczoraj, chociaż nie jestem tego pewna.
-Z pani najnowszego RTG wynika, ze z zebrami jest coraz lepiej. Będzie się musiała pani bardzo oszczędzać ale wszystko idzie w dobrym kierunku zapewniam cię. Później przyjdzie fizjoterapeuta i dzięki jego wizytom w przyszłym tygodniu zwrócisz do domu.
-Czy to nie za wcześnie?
-Leżąc tu nawet przez pól roku byś nie doszła do siebie. Wróć do domu do znajomych a będzie ci lepiej. Oczywiście rehabilitacja będzie trwała dłużej niż tydzień o to się nie musisz martwić.
-Czy znaleźli tych którzy mi to zrobili?
-Niestety jeszcze nie.... Policja mówi, ze będzie ciężko ich złapać.-mówi lekarz, po czym zostawia cię sama. Jesteś zła, wręcz wściekła.  Cały tydzień policja dręczyła cię o złożenie zeznań a teraz twierdza, ze będzie ciężko... Co za banda idiotów. Nagle ktoś puka i twoim oczom ukazuje się osoba, której najmniej się spodziewałaś.
-Hej, Eva.
-Hej, Matt. -siada na krześle obok łóżka i zapada długa chwila milczenia, której chyba żadne z was nie chce przerwać.

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 11

-Nie możesz zapomnieć o tym, że to my jesteśmy twoimi rodzicami i tylko nas masz się słuchać , zrozumiano?!-krzyczy twoja matka i uderza cię w policzek. Nie odzywasz się. Nie masz zamiaru z nią rozmawiać.-Słyszysz mała dziwko co do ciebie mowie?!-pyta jeszcze raz i otrzymujesz kolejny cios w policzek.- Ostatni raz cie pytam czy rozumiesz? -Tak.-odpowiadasz ze łzami w oczach. Nie chcesz się przy niej rozpłakać bo możesz dostać lanie, a to ostatnie czego chcesz. -Dobrze to w takim razie my jedziemy z tata na zakupy, a ty tu siedź i nie odbieraj od nikogo telefonów ani nigdzie nie wychodź. -bierze torebkę i wychodzi, a ty wtedy zaczynasz płakać. Po godzinie dzwoni twój telefon. To ciocia. Postanawiasz odebrać mimo zakazów matki. -Cześć ciociu. Wszystko w porządku? -Kochanie twoi rodzice mieli wypadek-mówi przez łzy, a ty nie wiesz czego masz się spodziewać.-Zginęli na miejscu.... Chcesz płakać ale nie potrafisz, chcesz krzyczeć ale nie możesz otworzyć ust. Nie wiesz gdzie jesteś ani dlaczego nie możesz nic zrobić. Starasz się podnieść powieki ale nie dajesz rady. To zbyt trudne. Po raz kolejny zasypiasz o ile w ogóle się obudziłaś... -Kochanie, proszę obudź się. Nie mogę cie stracić. Za bardzo cie kocham. Błagam nie rób mi tego-słyszysz czyjś szept, który zamienia się w płacz. -Może pan na chwile wyjść? Chciałbym sprawdzić stan pacjentki? -mówi wysoki głos i później słychać trzask zamykanych drzwi.-Jak się masz? Potrafisz otworzyć oczy?-chcesz dać mu jakiś znak dlatego z całych sil starasz się potrząsać głowa na nie ale nie daje to żadnych efektów. Mężczyzna wzdycha. - Moja droga błagam cie, walcz. Nie potrafię spojrzeć tym ludziom na korytarzu w oczy i powiedzieć im to samo po raz 21. To już 3 tygodnie. Daj chociaż jakaś namiastkę tego, ze ci się polepsza .- wzdycha po raz kolejny i wychodzi.

-Ty idiotko. Nie rób mi tego. Gdzie ja znajdę druga taka przyjaciółkę jak ty?-ktoś chwyta cie za rękę- A po drugie komuś należą się wyjaśnienia i to spore, więc rusz dupę i się w końcu obudź.-poznajesz ten głos. Agatha. Tylko ona mogłaby ci coś takiego powiedzieć. -Obudziła się?-pyta inny głos. -Niestety nie. Miejmy chociaż nadzieję, ze nas słyszy i w końcu nas posłucha.- drzwi się chyba otwierają, a później już nie słyszysz żadnych głosów. Tak bardzo chcesz ich posłuchać ale twój organizm ci w tym nie pomaga. Nie pamiętasz dlaczego tu jesteś. Nawet nie wiesz co to za miejsce. Jedyne co jest pewne to to, ze jesteś w śpiączce... Oślepia cie blask lampy. Przez chwile masz białe plamy przed oczami ale później obraz się wyostrza. Wszędzie są białe ściany. Rozglądasz się po sali i zdajesz sobie sprawę z tego, ze jesteś w szpitalu. W końcu się obudziłaś. Masz ochotę krzyczeć z radości. Wciągasz głęboko powietrze i czujesz przeszywający ból w klatce piersiowej. Masz problem z oddychaniem. Starasz się opanować ale jest coraz gorzej. Po chwili do sali wbiega najprawdopodobniej twój lekarz. -Kochanie,  wszystko jest w porządku. Proszę cie uspokój oddech to będzie ci łatwiej. 10 oddechów. Spokojnie. Wszystko jest dobrze- uspokaja się doktor. -Ccco...sssie...stało?-pytasz z lekka chrypka z głosie. -Na dokładne wyjaśnienia jest chyba trochę za wcześnie dlatego nie myśl o tym teraz. Myśl o sobie przecież w końcu się obudziłaś-mówi rozweselony i notuje coś w notesie. Gdy kończy pisać zamyka go i wychodzi. Jednak wraca i zadaje ci pytanie: -Ktoś chciałby się z tobą zobaczyć. Może wejść? -Tak-odpowiadasz tym razem pewniej, a twoim oczom ukazuje się osoba, która kochasz chyba najbardziej na świecie.

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału ale nie miałam dostępu do internetu :(

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 10


*Trzy dni później
Dzisiaj nareszcie wraca Matt.  Tak strasznie nie możesz się go doczekać, że aż zaczynasz sprzątać. Nagle rozbrzmiewa dzwonek twojego telefonu. Myślisz, ze to twój chłopak i szybko odbierasz. Jednak natychmiast się rozczarowujesz.
-Dzień dobry, pani Evo. Chciałbym poinformować, ze prace nad pani mieszkaniem dobiegły końca. Nie widać żadnych śladów po zalaniu oraz są zastosowane wszystkie pani prośby dotyczące wyglądu jakie otrzymaliśmy.-mówi właściciel twojego mieszkania,  strasznie uradowany tymi informacjami.
-Bardzo mnie to cieszy. Kiedy  będę mogła odebrać klucze?
-Najwcześniej jutro rano.
-Dziękuję i do zobaczenia. -rozłączasz się i rzucasz telefon na sofę.
Zastanawiasz się co jeszcze możesz zrobić. Mieszkanie aż lśni, wiec może trzeba zająć się kolacja? Przeglądasz zapasy w lodowce aż rozlega się dzwonek do drzwi. Biegniesz otworzyć, a twoim oczom ukazuje się długonoga blondynka.
-Dzień dobry. W czym mogę pomoc?-pytasz najgrzeczniej jak potrafisz chociaż masz wielka ochotę zamknąć jej drzwi przed nosem, ponieważ masz ciekawsze rzeczy do roboty.
-Czy tu mieszka Matt Anderson ?
-Tak, mieszka tu. A pani to...?-pytasz dziewczynę, która poprawia sobie włosy i zagląda do mieszkania. Wygląda idiotycznie, wiec poprawianie włosów i tak nic jej nie da....
-Przepraszam, zapomniałam!-krzyczy tak jakbym nie stała jakieś pól metra od niej.- Jestem Holly, dziewczyna Matt'a.-wyciąga do ciebie rękę ale ty ja odtrącasz. -Ty zapewne jesteś jego siostra. Jeszcze nie przedstawił mi nikogo z rodziny- kontynuuje, a ty masz ochotę dać jej w pysk.
-Tak właśnie. Jestem jego siostra. Wejdź  rozgość się.-zapraszasz ja do środka, sama nie wiedząc dlaczego. Jednak zanim zdążysz zamknąć drzwi ktoś zamyka cie w swoich ramionach i całuje we włosy.
-Cześć, Księżniczko. Tęskniłem. -mówi twój... W tej chwili nie masz pojęcia kim on dla ciebie jest.
-Chyba sobie mnie z kimś pomyliłeś- Matt unosi brew czekając na wyjaśnienie.- Twoja dziewczyna właśnie tu przyjechała by się z Tobą  spotkać. Idź i się przywitaj.
-O czym ty do cholery mówisz?
-Wejdź i sam zobacz. -robi kilka kroków do przodu i zagląda do salonu ale tak by dziewczyna go nie zobaczyła.  Wciąga głośno powietrze.
-To jest jakaś pieprzona pomyłka!
-Czyli nie znasz jej?-dociekasz.
-Znam. Chodziłem z nią kilka lat temu ale ja zostawiłem. Nie miałem pojęcia, że nie zrozumie co znaczy:to koniec.
-Patrząc na nią sadzę, ze ona nie wie nawet co znaczy książka.
-Przestań. -warczy Matt
-Wiesz co skoro to twoja dziewczyna i ja tak bronisz to proszę idź do salonu i się z nią zabawiaj.
-Eva, przestań. Wcale, jej nie bronie. Nie miałem z nią kontaktu od kilku lat. Ty jesteś moją dziewczyna i tylko ty. Rozumiesz?-łapie twoja twarz w dłonie i patrzy ci głęboko w oczy.
-Matt ja...ja  nie mogę. Skąd mam wiedzieć, że ona nie mówi prawdy? Nie pozwalałam Ci się ze sobą kochać, więc może ona zapełniła ta lukę w naszym związku? A może my tak naprawdę nigdy nie byliśmy w związku?
-Eva,  co ty wygadujesz?! Ja ci ufam , więc ty też powinnaś.
-Ja nie ufam nikomu... Od zawsze.... Nawet samej sobie.-odpychasz go, zakładasz buty, ubierasz bluzę oraz bierzesz telefon razem ze słuchawkami i wychodzisz
-Eva! Stój! Kochanie, zaczekaj!!!-krzyczy lecz ty z płaczem wsiadasz do windy,  a ostatnie co widzisz to blondynkę, która uwiesza się na szyi, twojego już chyba byłego chłopaka....
-Ja pierdole.... Eva, dlaczego nie wyjaśniłaś sobie z nim wszystkiego tylko wybiegłaś stamtąd jak głupia?-wydziera się do słuchawki Agatha.
-Ja...ja.. Ja sama nie wiem. Spanikowałam. Nigdy nie darzyłam nikogo tak silnymi uczuciami i chyba po prostu znalazłam powód żeby jak zwykle uciec od wszystkiego-żalisz się swojej przyjaciółce.
-Kochanie, wiem, że twoi rodzice nie bardzo pomogli ci w tym żebyś nie bała się uczuć ani wszystkiego z tym związanego  ale zrozum, on Cię  kocha i to wszystko to jedno wielkie popieprzone nieporozumienie.
-Chyba masz rację. Muszę tam wrócić.-mówisz stanowczo i wycierasz chusteczka policzki.
-Moja dziewczyna. Leć tam i walcz. 
- Nie pozwolę żeby dziewczyna o imieniu Holly zniszczyła mi życie
-Hahah no właśnie. A tak w ogóle to jak można mieć tak na imię?-wybuchasz śmiechem na jej słowa, po czym żegnasz się i rozłączasz.
Włączasz głośno muzykę w słuchawkach i starasz się wrócić do domu. Tak naprawdę nie masz pojęcia gdzie jesteś. Żaden budynek, żaden znak nie jest ci znajomy. Widzisz grupę facetów w czarnych kapturach kierujących się w twoja stronę. Zaczynasz iść szybciej. Jednak po chwili czujesz jak ktoś chwyta Cię za łokieć i przyszpila do muru. Jeden z facetów zabiera twój telefon i słuchawki.
-No no, widzę, że księżniczka się z kimś pokłóciła bo ma tyle nieodebranych połączeń, ze aż brak mi palców u rąk by je policzyć.
-Zostaw mnie!-krzyczysz próbując się wyrwać lecz kolejny z grupy wymierza ci cios w policzek. Czujesz pieczenie i jak coś spływa po twoim policzku. To pewnie krew pomieszana ze łzami.  Uderzył cie w policzek na którym znajdowała się szrama...
-Księżniczko nie rzucaj się tak. Ładnym paniom takie zachowanie nie przystoi. - jeden z kolesi cie w końcu puszcza i upadasz na ziemie.
-Dajcie mi spokój albo zadzwonię po policje!!-krzyczysz i ostatnie co pamiętasz to kopniak w brzuch.....


Powoli zbliżamy się do końca :(

sobota, 24 października 2015

Rozdział 9

-Evo, słońce byłaś dziś bardzo niegrzeczna, wiec należy ci się kara.-mówi i słyszysz dźwięk przekręcanego klucza. Twój pokój jest tak mały, że łóżko szafa i biurko zajmują cała przestrzeń. Szarpiesz za klamkę, ta jednak nie ustępuje. Czujesz, że brakuje ci powietrza. Na twoje czoło wypływają krople potu. Masz wrażenie jakby ściany zaczynały się do siebie przysuwać. To nie pierwszy raz kiedy cię tak zamknęła. Boisz się. Uderzasz o drzwi. Żadnego odzewu... -Wypuść mnie!! Wypuść!! Już nie wytrzymam dłużej! Proszę... Gwałtownie wstajesz i biegniesz do łazienki. Obmywasz twarz wodż. Stoisz kurczowo trzymając się umywalki. Łzy płyną po twojej twarzy. Nie wiesz czym sobie na to zasłużyłaś. Twoja przeszłość to jedno wielkie cierpienie. Dlaczego teraźniejszość też musi taka być? Z rozmyślań wyrywa cię głos Matt'a dobiegający zza drzwi. -Księżniczko , wszystko w porządku? Mogę wejść?-pyta zatroskany -Tak. Daj mi chwilę. Zaraz wrócę do łóżka.-odpowiadasz i szybko wycierasz twarz ręcznikiem. -Okazy- słyszysz kroki, wiec pewnie wrócił do pokoju. Starasz się uspokoić oddech i idziesz się położyć. -Kochanie, zapomniałbym. Za 4 dni wyjeżdżamy z reprezentacja do Polski, więc będę musiał zostawić cie sama. Dasz sobie rady?-pyta gdy już leżymy wtuleni w siebie. -Nie ma sprawy. Poradzę sobie. Zawsze jest jeszcze Agatha. Wiem, ze to twoja praca, wiec muszę się przyzwyczaić.-całuje cie w czoło i próbujecie zasnąć. -Kocham cie, Evo-słyszysz jego szept gdy już odpływasz do krainy Morfeusza i tak naprawdę nie wiesz czy to sen czy rzeczywistość... -Uważaj na siebie. Obiecaj, ze będziesz do mnie dzwoniła gdy tylko będziesz miała chwile czasu. -mówi twój chłopak stojąc z walizkami w drzwiach. -Obiecuje. Ty tez na siebie uważaj. -stajesz na palcach i dajesz mu buziaka jednak on podnosi cie i całuje tak jakbyście się już mieli nie zobaczyć. -Ja doskonale rozumiem, ze wyjeżdża na kilka dni i będziecie za sobą tęsknić ale przestańcie bo on zamiast jechać na lotnisko zaciągnie cie do sypialni.-mówi Agatha stojąc za Matt'em. Odrywacie się od siebie i zaczynacie śmiać. -Będę tęsknił.-mówi trzymając rękę na twoim policzku. -Ja tez- odpowiadasz bo czym całujesz go jeszcze raz z taka sama pasja jak on przed chwila. -No błagam...- jęczy Agatha patrząc na nas z boku. -Trzymajcie się i do zobaczenia.-zabiera walizki i wychodzi. -Nieźle cie wzięło.-podsumowuje twoja przyjaciółka wchodząc do kuchni. -Nareszcie czuję się szczęśliwa. -Robiliście już to?-dopytuje wyraźnie zaciekawiona. -Dobrze wiesz, ze nie. Nie mogę ... Ja... -Boisz się mu pokazać te wszystkie blizny? -Tak. Nie mam pojęcia jak na nie zareaguje -Widząc jak on na ciebie patrzy to pewnie by je wszystkie wycałował. -Tak tylko, ze musiałabym mu wszystko powiedzieć, a na to jeszcze nie jestem gotowa.-mówisz zrezygnowana. -Kiedyś musisz to zrobić. -To wolę kiedyś-kończysz rozmowę i włączasz telewizję . -Cześć szkrabie. Co u ciebie?-pyta tata siadając na łóżku w obok ciebie. -Wszystko dobrze,tatusiu. -Powiedz mi ile ty już masz latek?-mówi i zaczyna się zbliżać -Już mam 6 lat tatusiu.-wesoło pokazujesz mu 6 paluszków. -To znaczy, że jesteś już bardzo duża dziewczynka i wiesz, ze kiedy tata o coś prosi to trzeba go wysłuchać i zadowolić. -Może upieczemy ciasteczka? Mama Agathy mnie nauczyła jak byłam u niej na feriach. -Myślałem o czymś zupełnie innym. - widzisz jak zaczyna ściągać spodnie, a ty nie wiesz o co mu może chodzić.- Pobawimy się troszkę.- odwraca się od ciebie, słyszysz jak coś rozdziera, a po chwili wraca i zaczyna się w ciebie wbijać. Zaczynasz krzyczeć i płakać. Próbujesz go powstrzymać ale to nic nie daje. -Tatusiu proszę przestań, tak bardzo proszę!! Budzisz się i jest ci niedobrze. Biegniesz do łazienki i wymiotujesz. Czujesz jak ktoś zabiera twoje włosy z ramion. -Co tym razem?-pyta Agatha gdy przestajesz i odsuwasz się od ubikacji. -Te sny z tata są najgorsze. Zawsze chcę mi się wymiotować. To było po prostu...ehh... -Nie rozumiem dlaczego nie powiedziałaś wtedy ciotce, ze tata cie molestuje.- jest wyraźnie poirytowana. -Miałam 6 lat. Bałam się i jego i mamy. Zresztą on twierdził, ze każda córeczka tak robi, wiec nie wiedziałam, ze to może być coś złego. Czy ty w wieku 6 lat wiedziałabyś , ze własny ojciec cie pieprzy dla własnej przyjemności? Czy jak miałaś 6 lat wiedziałaś co to gwałt?-cisza. Twoja przyjaciółka smutno patrzy w podłogę.- No właśnie. Tak tez myślałam. To bolało jak cholera ale skąd mogłam przypuszczać ... - szloch przemienia się w płacz. Duże krople spływają po twoich policzkach. Agatha cie przytula. Czujesz się beznadziejnie. Zresztą sama chyba taka właśnie jesteś...

czwartek, 15 października 2015

Rozdział 8

-Cukiereczku chodź do mamusi.- podchodzisz niepewnie bojąc się kolejnego ataku z jej strony-Powiedz mi dlaczego dalej trenujesz przecież Ci zabroniliśmy.
-Mamo to nie tak ja po prostu ćwiczę na wf-ie i tyle.
-Przestań kłamać, ty mała zołzo.- mówi po czym przejeżdża nożem po Twoim policzku. Nie widziałaś żeby go miała, więc jesteś zaskoczona gdy jego zimne ostrze dotyka Twojej skóry. Próbujesz się wycofać ale potykasz się i upadasz.- Nie uciekaj jeszcze z Tobą nie skończyłam.- zaczynasz płakać, krew z policzka miesza się ze łzami. Nagle czujesz ogromny ból w żebrach. Kolejny kopniak w brzuch.
-Mamo to boli!!!- krzyczysz coraz bardziej płacząc.
-Cisza!! Jeszcze nie skończyłam.- otrzymujesz kolejny cios. Tracisz kontakt ze światem. Obraz staje się rozmazany.

-Nie, proszę przestań!!- budzisz się, Łapiesz się za brzuch i dotykasz policzka.
-Kochanie to tylko sen. Spokojnie. Jestem tu z Tobą.- mówi Matt mocno Cię obejmując. W tej chwili cieszysz się, że zgodziłaś się na spanie w jego łóżku. Łzy płyną po Twoich policzkach. Nie potrafisz przestać płakać. W pewnym momencie czujesz jego ciepłe usta na swoich. Oddajesz pocałunek. Tego Ci teraz potrzeba. Czułości i bliskości drugiej osoby, a w szczególności Jego osoby.


Budzisz się. Matt'a nie ma obok Ciebie. Zaczynasz wpadać w panikę. Jednak po chwili drzwi się otwierają i staje w nich Twój chłopak-jak to ślicznie brzmi- trzymając tacę z jedzeniem.
-Dzień dobry skarbie. Przyniosłem Ci śniadanie- mówi i obdarza Cię delikatnym pocłąunkiem.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. A teraz jedz.- siada obok Ciebie i zabiera Ci z tacy kanapkę.
-O ile mi wiadomo to śniadanie jest dla mnie.
-Nie podzielisz się ze mną? Chcesz żeby Twój chłopak umarł z głodu?- robi smutną minę.
-Smacznego Matt.- mówisz i zabierasz się za jedzenie.
-Mam pomysł!!- oznajmia po skończonym śniadaniu.
-Jeśli polega na całodziennym lenistwie to jestem za.- opadasz głową na poduszki.
-Nie dzisiaj księżniczko. Musisz pójść ze mną w jedno miejsce.- wzdychasz i idziesz się przebrać/

-Studio tatuażu? Serio Matt? Serio?- pytasz stojąc przed budynkiem.
-Tak serio.- całuje Cię w czoło, chwyta za rękę i wchodzicie do budynku.
Rozglądasz się. Dookoła pełno jest zdjęć ludzi z tatuażami. Po jednej stronie same kobiety po drugiej mężczyźni.
-Witaj stary- krzyczy jakiś facet z kolczykiem w  brwiach.- Widzę, że przyprowadziłeś koleżankę.
-Tom to moja dziewczyna, Eva. Eva to jest Tom.- przedstawia was sobie Matt, a wy podajecie sobie dłonie.
-To co tym razem sobie życzysz przyjacielu?- pyta Tom gdy Matt siada na fotelu.
-Nie wiem, ważne, żeby zawierało jej imię.
-Że co? Ty chyba oszalałeś żeby sobie tatuować moje imię
-Spokojnie kochanie, oszalałem z miłości. Jakiś pomysł Tom?- zwraca się do tatuażysty nie zwracając na Twoje protesty
-Albo jej imię wśród róż, albo znak nieskończoności z jej imieniem.
-Robimy znak nieskończoności.-odzywasz się.
-My?- pytają zdziwieni.
-Tak. Ja też chcę . Tylko taki mniejszy....może tu na nadgarstku.
-Dobra to bierzemy się do roboty.- pierwszy oczywiście poszedł Matt. To co robimy to istne szaleństwo. Znamy się dopiero jakieś 2 tygodnie, a on już chce sobie wytatuować moje imię. On Cię kocha idiotko- odzywa się Twoja podświadomość. Czujesz jak bicie Twojego serca przyśpiesza. Ty też darzysz go uczuciem. To jest więcej niż pewne. Nigdy nikogo nie kochałaś w takie sposób. Albo nie spotkałaś takiej osoby, albo po prostu tego nie chciałaś. Przed tym uczuciem względem niego nie potrafisz się obronić. A co jeśli to miłość?
-Kochanie teraz ty. Jeśli nie chcesz nie musisz. Chodź, będę tu przy Tobie.- mówi i patrzy na Ciebie z tym swoim błyskiem w oku. Chwytasz go za rękę.
-Zaczynajmy.- siadasz na fotelu, trzymając Matt'a za rękę.
Już wiesz tak to jest miłość. Kochasz go.


Mam wrażenie, że im więcej rozdziałów tym są coraz słabsze :\