sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 12


-Jeju, Eva... Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam. Ty idiotko nie rób mi tego więcej. Jesteś moja przyjaciółką i kocham cię najbardziej na świecie.-mówi Agatha, lekko cię przytulając.
-Ja ciebie tez. Już nigdy więcej obiecuje.
-Jak się masz?-pyta siadając na krześle obok.
-Cudownie. Dawno nie byłam na wakacjach i taki wypoczynek dobrze mi zrobi
-Gdybyś nie była cała w bandażach to byś ode mnie dostała.
-Muszę jakoś się trzymać. Mam połamane chyba wszystko co jest możliwe.
-Na pewno nie wszystko. Rozmawiałam z lekarzem.
-Ja nie miałam tej przyjemności ponieważ nic mi nie chce na razie powiedzieć.
-Boi się, bo dopiero się obudziłaś.  Trzy tygodnie leżałaś w śpiączce możesz być w jakimś szoku czy coś w tym stylu.- rozsiadła się wygodniej w fotelu i zaczęła opowiadać to co cię ominęło przez te trzy tygodnie.
-Dobra, mała ja już spadam nie będę cię przemęczać.
-Czy...czy...czy on tu był?-wzdycha zapewne domyślając się o ci chodzi
-Tak. Siedział tu codziennie. Nawet teraz jest na korytarzu i pewnie zaraz mnie przepyta.
-Mówił coś?
-Słyszałam jak coś do ciebie mówił ale przez drzwi ciężko było zrozumieć co.
-Rozumiem-mówisz rozczarowana.
-Jeśli chcesz to go zawołam.
-Nie dzięki, chyba się prześpię.
-Jak wolisz. Na razie
-Pa.-mówisz i drzwi się zamykają. Chcesz się podnieść lecz nie dajesz rady. Żebra ci na to nie pozwalają. Wpadasz na pewien pomysł. Naciskasz guzik przywołujący pielęgniarkę i czekasz aż się pojawi.
-Coś nie tak,panno Daniels?
-Mogę prosić o telefon?
-Już przynoszę.
Po kilkunastu minutach leżysz i gapisz się w sufit. Załatwiłaś to co miałaś załatwić i teraz nie masz co ze sobą zrobić. Twoje powieki stają się coraz cięższe aż w końcu zasypiasz.
*Tydzień później
Stoisz przed marmurowym grobem w czarnej sukience i ciemnych okularach, które zasłaniały podpuchnięte od płaczu oczy oraz śliwa, która zrobił ci twój tata na dzień przed wypadkiem. Obok ciebie stoi twoja ciotka. Pogrzeb już się skończył i wszyscy odjechali do domów. W kościele nie mogłaś słuchać jak wszyscy znajomi twoich rodziców wychwalali ich jakby byli ósmym cudem świata.... To ty wiedziałaś jacy byli naprawdę i tylko ty. Twoje rozmyślania przerywa twoja ciotka.
-Już jesteś bezpieczna,już nikt cię więcej nie skrzywdzi obiecuje ci to. Twój koszmar się skończył.- ona jedyna wie do czego dopuszczali się twoi rodzice. Opowiedziałaś jej to wszystko ostatniej nocy. Nie mogła uwierzyć, że niczego nie zauważyła... Nikt nie zauważył....
Budzisz się z ogromnym bólem w klatce piersiowej. Nie wiesz czy to przez połamane zebra czy to przez to gorzkie wspomnienie.
-Kochanie,  lekarz powiedział, że w przyszłym tygodniu można cię wypisać ze szpitala. Dlatego jeśli pozwolisz to wprowadzę się na trochę do ciebie żeby się tobą zająć.
-Dziękuję ci ciociu, za wszystko. Powiedz mi tylko jak niby chcą mnie wypisać gdy ja nawet nie potrafię usiąść?
-Spokojnie. Wszystko da się zrobić. Przez ten tydzień będzie do ciebie przychodził fizjoterapeuta i się tobą zajmie tak żebyś chociaż w najmniejszym stopniu odzyskała sprawność.
-Dzień dobry, mógłbym prosic żeby na chwile opuściła pani sale?-pyta doktor wchodząc do pokoju. Ciocia nic nie mówiąc wychodzi i machać ci na pożegnanie.- Jak się dzisiaj czujemy?
-Chyba lepiej niż wczoraj, chociaż nie jestem tego pewna.
-Z pani najnowszego RTG wynika, ze z zebrami jest coraz lepiej. Będzie się musiała pani bardzo oszczędzać ale wszystko idzie w dobrym kierunku zapewniam cię. Później przyjdzie fizjoterapeuta i dzięki jego wizytom w przyszłym tygodniu zwrócisz do domu.
-Czy to nie za wcześnie?
-Leżąc tu nawet przez pól roku byś nie doszła do siebie. Wróć do domu do znajomych a będzie ci lepiej. Oczywiście rehabilitacja będzie trwała dłużej niż tydzień o to się nie musisz martwić.
-Czy znaleźli tych którzy mi to zrobili?
-Niestety jeszcze nie.... Policja mówi, ze będzie ciężko ich złapać.-mówi lekarz, po czym zostawia cię sama. Jesteś zła, wręcz wściekła.  Cały tydzień policja dręczyła cię o złożenie zeznań a teraz twierdza, ze będzie ciężko... Co za banda idiotów. Nagle ktoś puka i twoim oczom ukazuje się osoba, której najmniej się spodziewałaś.
-Hej, Eva.
-Hej, Matt. -siada na krześle obok łóżka i zapada długa chwila milczenia, której chyba żadne z was nie chce przerwać.

1 komentarz: