środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 2

Wchodzicie do pokoju Andersona. Rozmieszczenie pokoi jest takie samo jak u Ciebie.
-Witam w domu.- mówi i wnosi Twoje walizki do salonu, w którym znajduje się wielki telewizor, półka na książki i komoda a nad nią gablota ze statuetkami oraz wielka kanapa, czarny stół i fotel dopasowany do kanapy.
-Mam dla Ciebie dwie wolne szuflady.- mówi i odsuwa je dla Ciebie.
-Czy ty myślisz, że ja to wszystko pomieszczę w dwóch cholernych szufladach?- mówisz i pokazujesz na 6 stojących walizek.
-No wiesz.... Bo... Na razie powinno Ci to wystarczyć.- mówi zakłopotany.
-A gdzie mam spać? W wannie?
-Kusząca propozycja ale nie.Będziesz spać na tej kanapie.
-Na TEJ kanapie?
-Tak. Wiesz jako sportowiec muszę mieć wygodne łóżko do spania.
-A ja jako kobieta powinnam mieć równie wygodnie jak ty.- zakładasz ręce na piersiach i tupiesz nogą.
-Powiedziałem, że na razie powinniśmy sobie jakoś poradzić tak jak jest.
-Niech będzie.
-Co za baba.- mruczy na odchodne, myśląc, że go nie słyszysz.
-Dzięki za podsumowanie Anderson.
-Do usług...eee... jak się nazywasz?
-Daniels.- mówisz i widzisz jak próbuje powstrzymać śmiech.
-Do usług Daniels.
-Nie skorzystam.- mówisz i próbujesz się jakoś rozpakować.

-Idę na zakupy. Idziesz ze mną?-pyta Anderson wchodząc do salonu.
-Mogę iść. Jaki masz plan? Dzielimy lodówkę i wszystko inne na pół. Połowa dla mnie, połowa dla Ciebie.
-Dobrze się bawisz Evo?- pyta nie kryjąc uśmiechu.
-Wspaniale.-prychasz i bierzesz torebkę.
-Co moje to i Twoje.
-Od kiedy niby?
-Od kiedy się wprowadziłaś. Będziemy wszystko kupować na spółkę. Odpowiada Ci to?
-No dobra. Tylko ja nie będę płacić za Twoje kosmetyki i te inne pierdoły.
-Nie musisz się o to martwić, Evo.

Jedziecie na zakupy Twojego nowego współlokatora. Nie mówicie za dużo. Bo po co?
Jesteście już na miejscu. Matt zabiera wózek i wchodzicie do marketu. Kupujesz mnóstwo warzyw i owoców, później kupujesz makarony, ryż i wszystko co jest potrzebne. Zabierasz trochę przekąsek i szukasz Andersona z wózkiem.
-Eva mamy problem.- mówi zmachany.
-Co się stało?
-Zgubiłem nasz wózek.- zaczynasz się śmiać.
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie to prawda. Postawiłem go obok napoi i gdy wróciłem już go nie było.
-I co zniknął? Od tak?Magia?
-Przestań się śmiać. Trzeba coś zrobić.- mówi poirytowany.
-Tak trzeba zrobić zakupy, a że zgubiłeś te, które zrobiłam teraz zabierzesz się za to sam.
-Teraz ty sobie ze mnie żartujesz prawda?
-Nigdy nie byłam bardziej poważna.

Po 2 godzinach macie zrobione zakupy i tym razem odbyło się bez gubienia wózka.
-Przepraszam, nie chciałem zgubić wózka.- mówi skruszony gdy wchodzicie do domu.
-Nic się nie stało. Nie gniewam się.Tak naprawdę to było zabawne.
-Tak bardzo.- mówi i zaczynacie się śmiać.
-Soku?- pyta chowając zakupy do szafek.
-Na razie Ci pomogę, a później przyjemności.
-Przyjemności?- pyta unosząc brew.
-Nie myśl za dużo Anderson. Zakupy czekają żeby je rozpakować.
-Tak jest.

Nie możesz zasnąć. Matt śpi już od godziny bo ma jutro poranny trening. Ty też masz zajęcia, a jednak leżysz i gapisz się w biały sufit. Patrzysz na zegarek. Północ. No super.
-Nie możesz zasnąć?-słyszysz jego głos. dochodzący z jego sypialni.
-Nie no co ty. Ja po prostu lubię nocny tryb życia i zaraz wychodzę na miasto.
-Ugryź się w język i dobranoc.
-Dobranoc Anderson.


Zapraszamy na dwójkę. Miłego czytania. Oby się wam spodobał. Pozdrawiamy :*

1 komentarz: